Jak ucztować w Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu?

Analitycy z Polskiego Instytutu Ekonomicznego zwracają uwagę, że w Polsce coraz więcej osób ogranicza ilość spożywanego mięsa. Eksperci PIE, powołując się na dane z ankiety Global Consumer Survey z 2021 r., wskazali, że 7 proc. osób w wieku 18-29 lat jest wegetarianami, a 1 proc. weganami. Według badań przeprowadzonych przez Maczfit, w aglomeracjach miejskich może być nawet 20% wegetarian. Tymczasem jeszcze w 2014 r. CBOS podawał, że wegetarianizm deklaruje zaledwie 1% społeczeństwa. Wzrost jest zatem ogromny, a Międzynarodowy Dzień Wegetarianizmu świętuje coraz więcej osób.

Pierwszy dzień października został ustanowiony Światowym Dniem Wegetarianizmu (World Vegetarian Day) przez Międzynarodową Unię Wegetariańską. Stało się to w roku 1977 na Światowym Kongresie Wegetarianizmu w New Delhi w Indiach. Głównym założeniem powstania święta było promowanie wegetarianizmu oraz informowanie społeczeństwa o korzyściach jakie płyną z tego stylu życia. Data jest nieprzypadkowa, gdyż październik jest miesiącem dobroci dla zwierząt.

Mięso? Nie, dziękuję

Każdego roku coraz więcej osób przechodzi na wegetarianizm. Trend ten cieszy się największą popularnością wśród ludzi młodych, deklarujących troskę o klimat i przyszłość naszej planety. Zachętą do przechodzenia na dietę bezmięsną jest także to, że zdecydowanie poprawiła się dostępność wegetariańskich produktów na rynku. Już w prawie każdej restauracji zajdziemy ofertę dla wegetarian, a i wybór gotowych dań w sklepach jest imponujący.

Dlaczego ludzie decydują się na weganizm? Z pewnością jedną z zalet diety bezmięsnej jest zmniejszenie ryzyka zachorowania na choroby sercowo-naczyniowe oraz niektóre nowotwory. Istotny jest również aspekt etyczny. Wiele osób decyduje się zrezygnować ze spożywania mięsa, ponieważ wyraża w ten sposób sprzeciw wobec hodowli i zabijaniu zwierząt.

Niezależnie od sposobu odżywiania, ważne jest jednak, aby dostarczać organizmowi odpowiednie ilości białka, żelaza i witaminy B12. Rekomendowane jest suplementowanie kwasu foliowego i witaminy D. Żelazo znajdziemy głównie w jajach i zielonych warzywach liściastych. Źródłem białka z kolei są mięso, ryby i nabiał.

Nabiał w diecie bezmięsnej to podstawa

Wykluczając z diety mięso, a często także ryby, należy skupić się na spożywaniu odpowiedniej ilości nabiału. Ogromne znaczenie ma to zwłaszcza w bezmięsnym żywieniu dzieci, kiedy do jedzenia często trzeba przekonywać i zachęcać. Zwracajmy uwagę na to, co proponujemy naszym dzieciom. Pokazujmy różnice między poszczególnymi produktami. Dzieci często są zaskoczone, jak wiele jest rodzajów sera żółtego i jak bardzo różnią się one od siebie smakiem. Bądźmy odważni na zakupach! Łagodny ementaler, kwaskowaty edamski czy wyrazisty w smaku Gouda – pozwólmy dzieciom wybrać smak, który najbardziej im odpowiada. – proponuje Ewa Polińska, ekspert z MSM Mońki.

Problem ze spożyciem nabiału zazwyczaj pojawia się w przypadku nietolerancji, z którymi borykają się nie tylko dzieci, ale i dorośli. Na szczęście współcześnie nie trzeba całkowicie rezygnować z przetworów mlecznych, bowiem wielu producentów, podobnie jak MSM Mońki, oferuje sery żółte, które naturalnie nie zawierają laktozy, przez co są bezpieczne dla osób z nietolerancją. – zauważa Ewa Polińska. – Wegetarianie z pewnością zwrócą także uwagę na rodzaj podpuszczki, jaka jest używana do produkcji serów. W MSM Mońki jest to podpuszczka mikrobiologiczna, a nie odzwierzęca. – dopowiada ekspertka. Podpuszczka mikrobiologiczna pochodzi z procesu fermentacji określonych grzybów, tak więc chociaż działa tak samo jak podpuszczka odzwierzęca, jej otrzymanie nie wiąże się z cierpieniem żadnego stworzenia.

Jak uczcić 1 października?

Z roku na rok Święto Wegetarianizmu zyskuje na popularności. Zazwyczaj w tym dniu organizowane są happeningi, pikniki i festyny, mające na celu zwrócenie uwagi na problem złego traktowanie zwierząt. Dzień ten jest także doskonałą okazją do przedstawienia zalet wegetarianizmu, promocji bezmięsnej diety oraz jej aspektów zdrowotnych. Jest to również okazja do promowania działań służących ochronie środowiska i tych podejmowanych na rzecz ochrony praw zwierząt.

Obchody Światowego Dnia Wegetarianizmu to często okazja do poznania ludzi o podobnych przekonaniach, a także spróbowania nowych, bezmięsnych przysmaków. Kto jeszcze nie kosztował placka w stylu foccaci z oliwkami, morską solą i rozmarynem, z dżemem z pomidorów, serem Aldamer z awokado i z panierowanym żółtkiem, ma szansę przyrządzić go według poniższego przepisu.

Placek w stylu foccaci z oliwkami, morską solą i rozmarynem, z dżemem z pomidorów, serem Aldamer z awokado i z panierowanym żółtkiem

Placek w stylu foccaci:

350 g mąki

10 g drożdży

pól łyżeczki młotkowanego pieprzu

225 g ciepłej wody

1 łyżeczka soli

50 g oliwek

1 łyżeczka himalajskiej soli

W robocie kuchennym przez 5 min mieszamy wszystkie składniki oprócz soli himalajskiej i oliwy z oliwek. Po wymieszaniu ciasto przykryte wilgotną ściereczką pozostawiamy na 2 godziny w ciepłym miejscu, aż do wyrośnięcia. Po tym czasie przekładamy je do formy wysmarowanej oliwą i delikatnie, opuszkami palców, robimy wgłębienia. Następnie posypujemy oliwkami i himalajską solą. Odstawiamy jeszcze na 30 minut, po czym pieczemy 20 min w piekarniku nagrzanym do 220°C.

Dżem z pomidorów

400 g pomidorków cherry

100 g cebuli czerwonej

50 ml oleju rzepakowego

50 g cukru

4 g czosnku

1 jabłko

sól

pieprz

Dodatki do wykończenia placka w stylu foccaci

150 g sera Aldamer MSM Mońki

1 szt. awokado

1 jajko

50 ml oleju

50 g bułki tartej

Pomidory podsmażamy z cebulą, jabłkiem i czosnkiem na oliwie z oliwek. Dodajemy troszkę wody i dusimy, aż warzywa będą miękkie, po czym dodajemy cukier sól i pieprz. Całość zagotowujemy i zostawiamy do wystygnięcia. Jajko rozbijamy i odłączamy ostrożnie żółtko od białka po czym panierujemy tylko w bułce tartej i smażymy ok. 15 s na oleju. Foccacię kroimy według własnego uznania, po czym na kromkę foccaci nakładamy dżem z pomidorów, awokado, rulon z sera Aldamer i smażone żółtko. Dekorujemy oregano, rozmarynem, rukolą lub orzechowym pesto.

Czytaj jak najwięcej

Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.

Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.

Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.

Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.

Czytanie uspokaja i spowalnia bicie serca. Wystarczy 6 minut czytania, żeby zredukować uczucie stresu aż o 60%! Co ciekawe, czytanie książek redukuje stres: o 68% bardziej od słuchania muzyki, o 300% bardziej od wyjścia na spacer i aż o 600% bardziej od grania w gry komputerowe.

Podczas czytania powieści mamy mnóstwo rzeczy do zapamiętania – imiona bohaterów, ich charaktery, motywacje, historie, związki z innymi postaciami, miejsca, wątki fabularne, szczegóły… Tymczasem w mózgu tworzą się nowe synapsy, a te istniejące się wzmacniają. Dzięki czytaniu nasza pamięć pozostaje w dobrej kondycji.

Postaci fikcyjne mogą stanowić takie samo źródło inspiracji co spotkanie z żywym człowiekiem. Inspirować może wszystko – aktywności, którym się oddają, miejsca, które odwiedzają, decyzje, które podejmują…

Mając przed oczami tylko literki, sami musimy wizualizować sobie to, co dzieje się w książce – nieczęsto są to nawet rzeczy, których nie możemy zobaczyć w świecie rzeczywistym! Czytanie, stymulując prawą półkulę mózgu, rozwija naszą wyobraźnię.

Czytanie powieści wymaga od nas skupienia uwagi przez dłuższy czas, co zdecydowanie poprawia naszą zdolność do koncentracji.

Im więcej czytamy, tym większy mamy kontakt z różnorodnym, a nawet zupełnie nowym dla nas słownictwem. Taki kontakt samoistnie poszerza nasz własny zasób słów.

Warto czytać książki, żeby utrzymać swój mózg w dobrej formie. Mole książkowe mają 2,5 raza mniejszą szansę na rozwój Alzheimera, czytanie spowalnia także starczą demencję. 

Czytanie różnych książek na te same tematy pozwala nam poznać i porównać różne punkty widzenia, spojrzeć na rzeczy z różnej perspektywy, a w rezultacie rozwinąć nasz własny światopogląd.

Warto czytać, żeby rozwijać własną empatię. Zaangażowanie w fikcję literacką pozwala nam na postawienie się na miejscu drugiego człowieka i zrozumienie go.

Aż 82% moli książkowych przekazuje pieniądze i dobra materialne dla organizacji charytatywnych. 3 razy częściej niż osoby nieczytające są aktywnymi członkami tych organizacji.

Książki to ogromne skarbnice wiedzy. Tutaj nie trzeba dodatkowych argumentów.

Szczególnie, jeśli czytasz np. takie kryminały od Agathy Christie. Rozwiązywanie zagadek wymaga analizowania wydarzeń, faktów, motywacji postaci, stawiania tez, weryfikowania założeń… Zdecydowanie rozwija to zdolność do krytycznego i analitycznego myślenia.

Im więcej czytasz dobrych pisarzy, tym lepiej możesz rozwijać własny styl. Nie wspominając o tym, że częsty kontakt z tekstem pisanym uczy poprawności gramatycznej czy ortograficznej.

Stworzenie wieczornego rytuału z książką daje naszemu ciału sygnał, że pora się zrelaksować i przygotować do snu.

Czytanie pozwala nam postawić się w różnych sytuacjach, w których na co dzień do tej pory się nie znaleźliśmy. Otwiera nas na nowe doświadczenia i rozszerza horyzonty, kształtując nas samych.

Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.

W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.

Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.

Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post Szczepienie – najważniejszy krok do ochrony przeciwko grypie
Next post Serwis skrzyni biegów automatycznych
Close

Redakcja

redakcja@najutro24.pl