Prawnik podpowiada, jak zachować się podczas upadłości pracodawcy i nie narazić się na dodatkowe kłopoty

W przypadku ogłoszenia upadłości przedsiębiorcy, pracownicy stają się jego wierzycielami. Są zaspokajani w pierwszej kolejności z masy upadłości, szczególnie w zakresie zaległych pensji. Nie muszą zgłaszać swoich roszczeń syndykowi. Należności wynikające ze stosunku pracy są umieszczane na liście wierzytelności z urzędu. Sąd upadłościowy uznaje je m.in. na podstawie listy płac i obecności. Jednak pracownik może nie mieć pewności, czy dokumenty były prowadzone w prawidłowy sposób i czy sąd w ogóle nimi dysponuje. W celu weryfikacji, czy upadły ujął wierzytelności w prawidłowej wysokości, zatrudniony ma prawo sam wystąpić z roszczeniem. Jeśli pracodawca jest niewypłacalny, to należność zostanie uregulowana ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych. W określonych przypadkach pracownikowi przysługuje też odszkodowanie oraz odprawa.

Potrzebna czujność

Sąd, wydając postanowienie o ogłoszeniu upadłości przedsiębiorcy, m.in. wyznacza syndyka oraz wzywa wierzycieli upadłego do zgłoszenia wierzytelności w terminie trzydziestu dni od obwieszczenia. Pracownicy mają prawo dochodzić z masy upadłości należności ze stosunku pracy, w szczególności zaległego wynagrodzenia. I w ich przypadku nie jest nawet wymagane zgłoszenie.

Należności wynikające ze stosunku pracy są umieszczane na liście wierzytelności z urzędu. I podlegają zaspokojeniu w pierwszej kolejności, co wynika wprost z art. 342 prawa upadłościowego. Jednak, niezależnie od tego, pracownicy upadłego mają prawo do samodzielnego zgłoszenia wierzytelności. To może okazać się pomocne w celu weryfikacji, czy upadły pracodawca ujął je w prawidłowej wysokości.

Pracownik może zwrócić się z roszczeniem zarówno do syndyka, jak i do sądu upadłościowego, który uznaje należność dla niego na podstawie prowadzonej przez pracodawcę dokumentacji kadrowo-płacowej, tj. listy płac, listy obecności oraz innych dokumentów. Jeżeli nie były one prowadzone w prawidłowy sposób, zatrudniony musi sam zadbać o swoje interesy, wskazując, iż ujęte wierzytelności ze stosunku pracy powinny być ujęte w innej wysokości. Biorąc pod uwagę to, że na rynku może być coraz więcej upadłości, warto zawczasu kilka rzeczy na ten temat wiedzieć.

Jeśli wierzytelności wynikają z dokumentacji finansowo-kadrowej upadłego pracodawcy, a ich wysokość nie będzie sporna, to stosownie do art. 237 p.u. zostaną umieszczone na liście wierzytelności z urzędu. Dotyczy to również tych o charakterze majątkowym, które przysługują pracownikowi względem upadłego pracodawcy, ale wymagają niekiedy dodatkowych ustaleń co do ich faktycznego przysługiwania albo wysokości. Może chodzić m.in. o wykazanie liczby przepracowanych godzin nadliczbowych, spełnienie przesłanek z regulaminu premiowania, a także innych dodatkowych świadczeń przewidzianych w układach zbiorowych pracy czy regulaminach wynagradzania. Jeżeli roszczenie dotyczy np. pracy w nocy, w sobotę lub święta, to jego wysokość wynika wprost z listy obecności i listy płac.

Niewypłacalny pracodawca

Zgodnie z przepisami, syndyk posiada inicjatywę w dochodzeniu należności pracowników. Jego powinnością  jest niezwłoczne wykonanie obowiązków przewidzianych przepisami ustawy o ochronie roszczeń pracowniczych w razie niewypłacalności pracodawcy, która określa zasady, zakres i tryb ich ochrony w przypadku niemożności ich zaspokojenia z powodu niewypłacalności przedsiębiorcy.

W okresie miesiąca od daty niewypłacalności pracodawcy syndyk sporządza i składa marszałkowi województwa (właściwemu ze względu na siedzibę pracodawcy) zbiorczy wykaz niezaspokojonych roszczeń. Określa osoby uprawnione oraz tytuły i wysokość roszczeń wnioskowanych do zaspokojenia ze środków Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Zbiorczy wykaz obejmuje roszczenia z okresów poprzedzających datę niewypłacalności pracodawcy. Marszałek województwa, po stwierdzeniu jego zgodności, przekazuje niezwłocznie odpowiednie środki finansowe Funduszu syndykowi, który wypłaca świadczenia.

Osobami uprawnionymi do otrzymania świadczeń są pracownicy niewypłacalnego pracodawcy, a także byli pracownicy, członkowie rodziny zmarłego pracownika lub byłego pracownika, uprawnieni do renty rodzinnej. To również ci, którzy wykonują pracę zarobkową na innej podstawie niż stosunek pracy, jeżeli z tego tytułu podlegają obowiązkowi ubezpieczenia społecznego.

Niezależnie od inicjatywy przysługującej syndykowi, ww. osoby mogą także samodzielnie wnioskować o wypłatę świadczeń z Funduszu u marszałka województwa. Powinny to zrobić jednak nie wcześniej niż dwa tygodnie po upływie terminu przewidzianego do złożenia wykazu niezaspokojonych roszczeń przez syndyka.

Do wniosku należy załączyć dokumenty potwierdzające uprawnienie do świadczeń oraz kwotę niezaspokojonych roszczeń. Wówczas marszałek województwa dokonuje wypłaty świadczeń niezwłocznie po stwierdzeniu, że roszczenia podlegają zaspokojeniu ze środków Funduszu i powiadamia o tym syndyka.

Jednak Fundusz wypłaca wynagrodzenia przysługujące pracownikowi za okres maksymalnie trzech miesięcy. Mogą one poprzedzać datę wystąpienia niewypłacalności pracodawcy albo ustanie stosunku pracy.

Wypowiedzenie umowy

Jak stanowi art. 41(1) kodeksu pracy, w razie ogłoszenia upadłości lub likwidacji pracodawcy, nie stosuje się art. 38, 39 i 41 ani przepisów szczególnych dot. ochrony pracowników przed wypowiedzeniem lub rozwiązaniem umowy o pracę. Oznacza to też, że osoby w wieku przedemerytalnym, na zwolnieniach lekarskich lub przebywające na urlopach również nie są chronione.

W myśl art. 36(1) kodeksu pracy, jeżeli wypowiedzenie pracownikowi umowy o pracę zawartej na czas nieokreślony lub określony następuje z powodu ogłoszenia upadłości bądź likwidacji firmy albo z innych przyczyn niedotyczących pracowników, pracodawca może, w celu wcześniejszego rozwiązania umowy o pracę, skrócić okres trzymiesięcznego wypowiedzenia do jednego miesiąca. W takim przypadku zatrudnionemu przysługuje odszkodowanie w wysokości wynagrodzenia za pozostałą część okresu wypowiedzenia. Wlicza się on też osobie pozostającej bez pracy do okresu zatrudnienia.

Odszkodowanie, o którym mowa w powyższym przepisie, stanowi swego rodzaju ekwiwalent za pozostawanie bez pracy przez zatrudnionego. Jego istotą jest zrekompensowanie szkody majątkowej, jaką pracownik ponosi wskutek utraty możliwości zarobkowania w czasie pozostałego okresu wypowiedzenia. Przyjmuje się, że odszkodowanie powinno zostać wypłacone pracownikowi najpóźniej w ostatnim dniu pracy, jeżeli jest wypłacane przez pracodawcę.

Pracodawca lub odpowiednio syndyk wypłaca pracownikom odszkodowania, oczywiście jeżeli posiada odpowiednie środki. Jeśli brakuje na to zasobów, to należność taka może zostać zaspokojona z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.

Zwolnienie grupowe

Zagadnienie odpraw pieniężnych reguluje Ustawa z dnia 13 marca 2003 r. o szczególnych zasadach rozwiązywania z pracownikami stosunków pracy z przyczyn niedotyczących pracowników. Jej przepisy stosuje się w razie konieczności rozwiązania umowy przez pracodawcę zatrudniającego co najmniej 20 pracowników z przyczyn, które ich nie obejmują.

Dotyczy to sytuacji, gdy w okresie nieprzekraczającym 30 dni pracodawca zatrudniający mniej niż 100 pracowników zwalnia co najmniej 10 osób. Jeśli ma minimum 100 pracobiorców, ale mniej niż 300, to zwolnienie jest uznawane za grupowe, gdy 10% traci pracę ww. okolicznościach. A jeżeli przynajmniej 300 osób jest zatrudnionych w danej firmie, to powyższe obejmuje 30 zwolnionych pracowników.

W ramach grupowego zwolnienia pracownikowi przysługuje odprawa pieniężna w wysokości jednomiesięcznego wynagrodzenia, jeżeli był zatrudniony u upadłego pracodawcy krócej niż 2 lata. Równowartość dwumiesięcznej pensji należy się osobie, która pracowała u niego od 2 do 8 lat. Natomiast odprawa odpowiadająca trzymiesięcznemu wynagrodzeniu jest należna, gdy zatrudniony przepracował u danego pracodawcy ponad 8 lat. W każdej z ww. sytuacji powinien ją wypłacić pracodawca, ale jeżeli nie posiada on odpowiednich środków, to przejmuje ten obowiązek Fundusz Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych.
Autorem komentarza
jest radca prawny, dr Karolina Mazur

Czytaj jak najwięcej

Czytanie uspokaja i spowalnia bicie serca. Wystarczy 6 minut czytania, żeby zredukować uczucie stresu aż o 60%! Co ciekawe, czytanie książek redukuje stres: o 68% bardziej od słuchania muzyki, o 300% bardziej od wyjścia na spacer i aż o 600% bardziej od grania w gry komputerowe.

Podczas czytania powieści mamy mnóstwo rzeczy do zapamiętania – imiona bohaterów, ich charaktery, motywacje, historie, związki z innymi postaciami, miejsca, wątki fabularne, szczegóły… Tymczasem w mózgu tworzą się nowe synapsy, a te istniejące się wzmacniają. Dzięki czytaniu nasza pamięć pozostaje w dobrej kondycji.

Postaci fikcyjne mogą stanowić takie samo źródło inspiracji co spotkanie z żywym człowiekiem. Inspirować może wszystko – aktywności, którym się oddają, miejsca, które odwiedzają, decyzje, które podejmują…

Mając przed oczami tylko literki, sami musimy wizualizować sobie to, co dzieje się w książce – nieczęsto są to nawet rzeczy, których nie możemy zobaczyć w świecie rzeczywistym! Czytanie, stymulując prawą półkulę mózgu, rozwija naszą wyobraźnię.

Czytanie powieści wymaga od nas skupienia uwagi przez dłuższy czas, co zdecydowanie poprawia naszą zdolność do koncentracji.

Im więcej czytamy, tym większy mamy kontakt z różnorodnym, a nawet zupełnie nowym dla nas słownictwem. Taki kontakt samoistnie poszerza nasz własny zasób słów.

Warto czytać książki, żeby utrzymać swój mózg w dobrej formie. Mole książkowe mają 2,5 raza mniejszą szansę na rozwój Alzheimera, czytanie spowalnia także starczą demencję. 

Czytanie różnych książek na te same tematy pozwala nam poznać i porównać różne punkty widzenia, spojrzeć na rzeczy z różnej perspektywy, a w rezultacie rozwinąć nasz własny światopogląd.

Warto czytać, żeby rozwijać własną empatię. Zaangażowanie w fikcję literacką pozwala nam na postawienie się na miejscu drugiego człowieka i zrozumienie go.

Aż 82% moli książkowych przekazuje pieniądze i dobra materialne dla organizacji charytatywnych. 3 razy częściej niż osoby nieczytające są aktywnymi członkami tych organizacji.

Książki to ogromne skarbnice wiedzy. Tutaj nie trzeba dodatkowych argumentów.

Szczególnie, jeśli czytasz np. takie kryminały od Agathy Christie. Rozwiązywanie zagadek wymaga analizowania wydarzeń, faktów, motywacji postaci, stawiania tez, weryfikowania założeń… Zdecydowanie rozwija to zdolność do krytycznego i analitycznego myślenia.

Im więcej czytasz dobrych pisarzy, tym lepiej możesz rozwijać własny styl. Nie wspominając o tym, że częsty kontakt z tekstem pisanym uczy poprawności gramatycznej czy ortograficznej.

Stworzenie wieczornego rytuału z książką daje naszemu ciału sygnał, że pora się zrelaksować i przygotować do snu.

Czytanie pozwala nam postawić się w różnych sytuacjach, w których na co dzień do tej pory się nie znaleźliśmy. Otwiera nas na nowe doświadczenia i rozszerza horyzonty, kształtując nas samych.

Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.

Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.

Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.

Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.

Najszybciej newsy trafią do Internetu. Zmiany w stanie prawnym lub projekty, które mają szansę wejść w życie, branżowe nowinki, informacje o nowych technologiach, produktach – portale internetowe są miejscem, gdzie na nie trafimy. Tak jak w przypadku niebranżowych mediów internetowych, mamy zagwarantowaną szybkość dostarczania informacji. Poszerzanie swojej wiedzy poprzez lekturę branżowej prasy, książek i stron internetowych wydaje się być oczywistą ścieżką samodzielnego rozwoju swojego życia zawodowego.

W zależności od naszych potrzeb, nastawienia, upodobań itp. warto sięgać po autorów, których styl pisania, charakter ujmowania tematu nam się podobają i po prostu do nas przemawia. Nie ma potrzeby zmuszać się do czytania czegoś, co nam się zwyczajnie nie podoba. Wszak lektura ma nam sprawiać satysfakcję i przyjemność, a nie tylko dostarczać wiedzy.

Słowo pisane to nieoceniony sposób na rozpowszechnianie informacji. Pamięć ludzka jest ulotna, o czym często przekonujemy się aż za dobrze. Dzięki lekturze zyskujemy dostęp do informacji, do których możemy się praktycznie w każdej chwili odwołać i potraktować je jako swoisty pewnik, także w sytuacjach spornych czy przy wyjaśnianiu nieścisłości. Tego komfortu nie mamy w przypadku sięgania po informacje przekazane drogą ustną, które są uważane za mniej wiarygodne. Większe zaufanie do zanotowanych informacji kosztem tych powiedzianych i usłyszanych to efekt uboczny rewolucji Gutenberga.

Czytanie jest czynnością angażującą nasz mózg – można to tak w skrócie ująć, bez wchodzenia nadmiernie w medyczne szczegóły. „Muszę przemyśleć to co przeczytałem/przeczytałam” – często w ten sposób podsumowujemy lekturę (chyba, że była ona dla nas bardzo nieangażująca na poziomie intelektualnym, emocjonalnym, nie dostarczyła nam żadnych nowych informacji itp.). Dzięki czytaniu wpadniemy na nowe pomysły, kreatywne sposoby rozwiązania problemów, nowe ujęcia starego i dobrze znanego tematu. Opisany przez autora case study może stać się inspiracją do wykorzystania przez analogię pewnych rozwiązań w nowym kontekście. Osobną kwestię, choć wartą wspomnienia, stanowią teksty, które nie są inspiracją w sensie zawodowych, a przede wszystkim w zakresie samorozwoju. Z doświadczenia mogę napisać, że świetnie w tej kwestii sprawdzają się biografie znanych ludzi, których osiągnięcia lub ścieżka życia z jakiegoś powodu budzą nasz podziw czy po prostu zainteresowanie. Recepty na sukces od A do Z na skalę Billa Gatesa w takiej biografii raczej znajdziemy (zresztą wtedy cena takiej książki była inna), ale coś, co może pchnąć nasze myślenie o swojej działalności, zachęcić do odejścia z pracy na etacie i założenia własnej firmy, przemodelowania swojej oferty, wpłynięcia na sposób komunikowania się z klientami itp. Możliwości jest tu naprawdę sporo i warto je wykorzystać. Funkcję inspiracji może pełnić biografia nie tylko kogoś z naszej branży, do tego celu potrafią się też nadawać nieźle życiorysy artystów, którzy zazwyczaj w życiu nie mieli lekko.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post Coraz pełniej na Żeraniu: OKAM podpisał kolejne 4 umowy najmu
Next post MLP Group bije kolejne rekordy najmu i zwiększa czynsze
Close

Redakcja

redakcja@najutro24.pl