Wakacje w pełni, a turyści każdego dnia zastanawiają się co wybrać. Zgodnie z raportem przygotowanym przez Cateromarket, aż 42% Polaków przyznaje, że wraca z urlopu z dodatkowymi kilogramami[1]. Co za tym idzie, kulinarne wojaże spuentować można następującym stwierdzeniem: zapominamy o zbilansowanej diecie, nie liczymy kalorii i lubimy all inclusive. Na jakie grzeszki pozwalamy sobie najczęściej?
Lubimy próbować
Bezpowrotnie chyba już minęły czasy, gdy na wakacje zabierano własny prowiant. Jedzenie stanowi obecnie bardzo ważny aspekt podróżowania i poznawania kultury danego kraju. Odwiedzanie miejscowych knajpek to ulubiona forma wyżywienia Polaków podczas wakacji – deklaruje to średnio 59% respondentów.
„Dziś chętnie wybieramy restauracje serwujące lokalne specjały lub korzystamy z wygody oferowanej dzięki opcji all inclusive. O ile pierwsza z opcji, daje możliwość zadbania o to, co mamy na talerzu (często przez wzgląd na cenę dwa razy zastanowimy się zanim zamówimy cokolwiek), tak w przypadku tego drugiego rozwiązania zachowanie kontroli jest o wiele trudniejsze.” – komentuje Roksana Środa, dietetyk i założycielka MajAcademy.
Na wakacjach nie liczymy kalorii i pieniędzy
Jak pokazują liczne raporty, w czasie urlopu nie przejmujemy się kalorycznością wybieranych dań. Łatwo dostępne szybkie posiłki lub desery, takie jak: frytki, pizza, gofry czy lody kuszą na każdym kroku.
Być może stąd biorą się powakacyjne statystyki mówiące o tym, że ponad 40% turystów krajowych i 50% zagranicznych ma uczucie przybrania na wadze. Ponad połowa urlopowiczów też nie żałuje pieniędzy na jedzenie, podczas gdy jedynie 16% z nas skrupulatnie planuje wydatki na wyżywienie i oszczędza.
W przeciągu tygodniowego urlopu przejadamy średnio pomiędzy 200 a 600 zł na osobę. Co ciekawe, wyższe kwoty wydajemy na wakacjach zagranicznych niż krajowych.
Najczęstsze wakacyjne grzeszki żywieniowe Polaków
Gofry – nie jest prawdą, że pani Krysia. co rano kręci ręcznie ciasto biszkoptowe z jajek, mleka, cukru, mąki i masła. „Gofry w budkach nad morzem to jeden z najgorszych wyborów. Jest to najczęściej miks gotowego proszku, najtańszego oleju i wody.” – ostrzega Roksana Środa. Zjedzenie jednego gofra podczas urlopu nikomu nie zrobi krzywdy. Natomiast zawsze można spróbować wybrać mądrze. „Zamiast słodkich dodatków w postaci frużeliny, kremu orzechowego – wątpliwej jakości, czy chemicznych kolorowych posypek i polew, warto wybrać gofra ze świeżymi owocami jagodowymi: maliną, borówką, truskawką czy jagodą. Jeśli nie możemy oprzeć się bitej śmietanie, poszukajmy miejsca, w którym serwują tę prawdziwą, a nie w sprayu.” – podpowiada założycielka platformy zdrowego stylu życia MajAcademy.
Dla entuzjastów gofrów jest też zdrowa alternatywa. Coraz częściej pojawiają się miejsca, które oferują klientom zdrową wersję tego popularnego przysmaku, zarówno w wersji śniadaniowej z fasoli czy batatów, jak i słodkiej z kaszy jaglanej lub płatków owsianych.
Lody, pizza czy frytki – wybierz te właściwe
Kto nie pamięta długich kolejek za ulubionymi lodami? To kolejny grzeszek wakacyjny. Pyszne, zdrowe i małokaloryczne lody można zrobić samemu w domu. Jednak na wakacjach jest to często misja nie do wykonania. Poza tym… Nie po to jedziemy na urlop, aby spędzić w kuchni połowę wolnego czasu. „Warto poświęcić chwilę na research i znaleźć dobrą lodziarnię oferującą produkty wysokiej jakości. Pamiętajmy, że czasami lepiej zapłacić więcej i zamiast dwóch gałek kupić jedną, ale zjeść coś pysznego i z naturalnych składników. Unikajmy posypek, polewy, bardzo słodkich wafli do lodów. Dobrym rozwiązaniem jest też sorbet – ma dużo mniej tłuszczu, mniej kalorii i jest to dobre rozwiązanie dla osób nie jedzących nabiału.” – doradza dietetyk.
Pizza może okazać się całkiem niezłym daniem obiadowym, jeśli spełnimy kilka warunków. „Zamawiając danie w restauracji warto spytać o alternatywne wersje ciasta. Polecam wybierać tę na cienkim, pełnoziarnistym cieście. Najważniejszymi dodatkami powinny być warzywa oraz dobrej jakości ser. Tutaj zachęcam do testowania sera koziego czy halloumi.” – komentuje Roksana Środa.
Co więcej, aby pizza nie straciła swoich odżywczych właściwości, powinna być świeża i spożywana zaraz po wyjęciu z pieca. Należy odpuścić sobie także sosy produkowane na bazie kiepskiej jakości majonezu i ketchupu zawierającego mnóstwo cukru. Zamiast tego jako dodatek świetnie sprawdzi się oliwa z oliwek.
Ostatni klasyk wybierany na polskich wakacjach to frytki. Jest to często cała masa węglowodanów smażonych na głębokim tłuszczu wątpliwej jakości. Zdrowszą alternatywą są te domowej roboty pieczone w piekarniku lub wykorzystujące inne warzywa: bataty, marchewkę, pietruszkę czy seler.
„Wakacje nie są od tego, żeby odmawiać sobie wszystkiego. Problemem zwykle nie jest pizza, lody i gofry – nawet, jeśli zjemy te najbardziej kaloryczne. Codzienne jedzenie takich rzeczy albo nawet kilka razu dziennie. Głównie nadmiar jest problemem, a nie sam fakt jedzenia takich rzeczy. Dlatego warto zadbać o jakość i ilość.” – podsumowuje dietetyk i ekspert żywienia MajAcademy.
Na koniec warto pamiętać, że wakacje to ma być przyjemność, ale też zdrowa kontynuacja codziennych nawyków.
[1] https://www.horecabc.pl/jak-polacy-jedza-na-wakacjach-raport/
Czytanie uspokaja i spowalnia bicie serca. Wystarczy 6 minut czytania, żeby zredukować uczucie stresu aż o 60%! Co ciekawe, czytanie książek redukuje stres: o 68% bardziej od słuchania muzyki, o 300% bardziej od wyjścia na spacer i aż o 600% bardziej od grania w gry komputerowe.
Podczas czytania powieści mamy mnóstwo rzeczy do zapamiętania – imiona bohaterów, ich charaktery, motywacje, historie, związki z innymi postaciami, miejsca, wątki fabularne, szczegóły… Tymczasem w mózgu tworzą się nowe synapsy, a te istniejące się wzmacniają. Dzięki czytaniu nasza pamięć pozostaje w dobrej kondycji.
Postaci fikcyjne mogą stanowić takie samo źródło inspiracji co spotkanie z żywym człowiekiem. Inspirować może wszystko – aktywności, którym się oddają, miejsca, które odwiedzają, decyzje, które podejmują…
Mając przed oczami tylko literki, sami musimy wizualizować sobie to, co dzieje się w książce – nieczęsto są to nawet rzeczy, których nie możemy zobaczyć w świecie rzeczywistym! Czytanie, stymulując prawą półkulę mózgu, rozwija naszą wyobraźnię.
Czytanie powieści wymaga od nas skupienia uwagi przez dłuższy czas, co zdecydowanie poprawia naszą zdolność do koncentracji.
Im więcej czytamy, tym większy mamy kontakt z różnorodnym, a nawet zupełnie nowym dla nas słownictwem. Taki kontakt samoistnie poszerza nasz własny zasób słów.
Warto czytać książki, żeby utrzymać swój mózg w dobrej formie. Mole książkowe mają 2,5 raza mniejszą szansę na rozwój Alzheimera, czytanie spowalnia także starczą demencję.
Czytanie różnych książek na te same tematy pozwala nam poznać i porównać różne punkty widzenia, spojrzeć na rzeczy z różnej perspektywy, a w rezultacie rozwinąć nasz własny światopogląd.
Warto czytać, żeby rozwijać własną empatię. Zaangażowanie w fikcję literacką pozwala nam na postawienie się na miejscu drugiego człowieka i zrozumienie go.
Aż 82% moli książkowych przekazuje pieniądze i dobra materialne dla organizacji charytatywnych. 3 razy częściej niż osoby nieczytające są aktywnymi członkami tych organizacji.
Książki to ogromne skarbnice wiedzy. Tutaj nie trzeba dodatkowych argumentów.
Szczególnie, jeśli czytasz np. takie kryminały od Agathy Christie. Rozwiązywanie zagadek wymaga analizowania wydarzeń, faktów, motywacji postaci, stawiania tez, weryfikowania założeń… Zdecydowanie rozwija to zdolność do krytycznego i analitycznego myślenia.
Im więcej czytasz dobrych pisarzy, tym lepiej możesz rozwijać własny styl. Nie wspominając o tym, że częsty kontakt z tekstem pisanym uczy poprawności gramatycznej czy ortograficznej.
Stworzenie wieczornego rytuału z książką daje naszemu ciału sygnał, że pora się zrelaksować i przygotować do snu.
Czytanie pozwala nam postawić się w różnych sytuacjach, w których na co dzień do tej pory się nie znaleźliśmy. Otwiera nas na nowe doświadczenia i rozszerza horyzonty, kształtując nas samych.
Od czasów, kiedy życie poczęło się wielce różniczkować, czytanie książek nie wystarcza. Książki podają czystą wiedzę z najrozmaitszych dziedzin, wiedzę nieraz kryształowo czystą, ale oderwaną od życia. Książki karmią również poezją, w niej opisy czynów bohaterskich uszlachetniają serca, ale mało informują o szarej rzeczywistości życia. Do działania potrzebna jest znajomość chwili bieżącej, orientacja, pulsy życia w miejscowych warunkach. Na każdym stanowisku można przyłożyć i swoją cegiełkę, można wpływać na całość, byle znać swe obowiązki względem społeczeństwa i chcieć im służyć. Tym pośrednikiem między wiedzą a życiem, między ideałem a rzeczywistością, jest publicystyka. Jest ona historją teraźniejszości, oświetlającą zagadnienia, które czekają dopiero na rozwiązanie. Jest ogniwem, która łączy prawdę wiedzy z zagadnieniami chwili bieżącej. Jest literaturą, która tyczy się potrzeb życia w danym czasie i danym miejscu. Ona komunikuje ostatnie wyniki z różnych dziedzin wiedzy czystej w zastosowaniu do bieżących potrzeb ludzkich. Ona czyni człowieka wrażliwym na niedolę swego społeczeństwa i zapala do żywota czynnego na jego korzyść. Ona, komunikując, co się dzieje na świecie całym, chroni nas od zaściankowości. Ona, zaznajamiając nas z biegiem myśli wszechświatowej, wywołuje w umysłach naszych szereg zagadnień. Ona uwalnia nas od potrzeby czytania wszystkich książek, których corocznie ukazuje się na świecie po kilkaset tysięcy, a których przeczytać na rok gruntownie nie można po nad kilkanaście. To są strony dodatnie prasy periodycznej.
Ale ma publicystyka i niejedną stronę ujemną. Wiadomości, dostarczane przez wiele dzienników, są dorywcze i powierzchowne: ani rozszerzają, ani pogłębiają wiedzy. Wiele nowinek, opisywanych drobiazgowo, niema żadnego ogólniejszego znaczenia, nie służy żadnemu rozumnemu celowi. Wiele sensacyjnych zajść i wypadków, zostawiających jedynie czczość w głowie i pustkę w sercu. W pogoni za kalejdoskopowym potokiem plotek wiele balastu, który ze szkodą obciąża umysł Dużo zabawy i płytkiego śmiechu, co w rezultacie szerzy bezmyślność, przytępia zmysł artystyczny. Nie jeden organ redagowany jest tendencyjnie, będąc na służbie tej lub innej partji. Nieraz nowość pomieszana z postępem bez oświetlenia krytycznego jądra rzeczy. I jedno pismo stara się prześcignąć drugie w pomysłach, licząc na gorsze instynkty. I wielu staje się igraszką okoliczności, bo są prowadzeni na pasku danego dziennika. Bo wielu ślepo hołduje zasadzie: nie różnić się od innych — i bezkrytycznie prenumeruje to, co ich znajomi i krewni. I tworzy się specjalny typ nałogowych czytelników pism periodycznych, co nie uznają jednocześnie lektury książek. Jest to pewnego rodzaju osłona dla duchowego lenistwa. Traci na tym wykształcenie gruntowne i myśl samodzielna. To też wielu uczonych powstaje na dziennikarstwo — śród nich ostro wystąpił w ostatnich czasach przeciw prasie perjodycznej F. Brunetiere, członek Akademji paryskiej.
Trzeba przede wszystkiem rozróżniać wartość miesięczników i tygodników, a pism codziennych. Pierwsze, a w części drugie, są streszczeniem i kwintensencją tego, co zawierają pisma codzienne. Lektura ich nie da wprawdzie technicznego posiadania poszczególnych gałęzi umiejętności, ale da ogólną znajomość podstaw. Te, które nie służą sprawom specjalnym, dają możność w dłuższym okresie czasu przebieg w ogólnych zarysach cały cykl wiedzy. Natomiast prasa codzienna służyć może głównie gromadzeniu materjałów do tych kwintensencji. I tu należy rozróżniać prasę prowincjonalną, a prasę stołeczną. Pierwsza zlicza miejscowe siły społeczne, wydobywa je i zbiera, zapala ogniska miejscowej twórczości. Bada i stara się kierować życiem prowincji, które wszędzie posiada swoje odrębne właściwości. Druga winna być przewodnikiem i siewcą dążeń kulturalnych wszerz i wzdłuż całego kraju. Winna być rzeką wód czystych, do której zbiegałyby się wszystkie strumyki, osadziwszy po drodze naleciałości niepotrzebne.
Trzeba umieć czytać dzienniki, jak i książki. Trzeba sobie wprzód zadać trud poznania każdego pisma. Trzeba się zapoznać, co w każdym z nich godnego jest czytania, nie usypiając swojego krytycyzmu łudzącemi nagłówkami pism i różnych rubryk, które często zapowiadają co innego, niż się drukuje. Trzeba czytać krytycznie, w żadnej sprawie nie spuszczając z oczu argumentów ani pro, ani contra. Trzeba czytać pisma, służące różnym poglądom, aby mieć oświetlenie z obu stron, aby módz wyrobić sobie własny sąd — samodzielny a objektywny. Trzeba koncentrować lekturę nie na tanich czasopismach codziennych o brukowych wiadomościach, lecz na poważnych wydawnictwach perjodycznych, które opierają działalność publicystyczną na znajomości dziejów i praw niemi rządzących. Należy ciążyć ku tym wydawnictwom perjodycznym, które chcą stać wyżej ponad prywatę i partykularyzmy — których celem jest nie interes materialny jednostek, lecz służba publiczna.